„Cały czas ciśniemy!” Z Jackiem „Mezo” Mejerem o "Życiówce" i... nowym trenerze

 

„Cały czas ciśniemy!” Z Jackiem „Mezo” Mejerem o "Życiówce" i... nowym trenerze


Opublikowane w czw., 17/08/2017 - 11:57

Kolejny raz w tym roku mieliśmy przyjemność spotkać Jacka „Mezo” Mejera na imprezie biegowej, tym razem w Aleksandrowie Łódzkim. Raper i prawdopodobnie najszybszy w Polsce biegacz w branży muzycznej we wtorek 15 sierpnia przebiegł Półmaraton Aleksandrowski, a następnie wraz z Ewą Jach i zespołem wystąpił z koncertem dla jego uczestników. Wykonał m.in. utwory o tematyce biegowej ze swojej najnowszej płyty pt. „Życiówka”. O nich też porozmawialiśmy, ale zaczęliśmy od spraw sportowych. Na nich też zakończyliśmy, a dokładnie na Festiwalu Biegowym w Krynicy.

Jacku, motywem przewodnim dla Ciebie w tym roku jest „Życiówka”. Oprócz tej muzycznej, jedyną w tym roku zrobiłeś na półmaratonie w Poznaniu, i to taką wyszarpaną.

Tak, to była jedyna życiówka. Chyba tak w tym roku ma być, że trzeba docenić to co jest. Ale to była życiówka najważniejsza dla mnie, ponieważ to było w dzień premiery płyty w Poznaniu i tam naprawdę mocno zawalczyłem. Ale nie ukrywam, że ambicja sportowca się odzywa i jesienią chciałbym poprawić swoje życiówki i w półmaratonie i w maratonie. Cały czas trenuję, mimo że mam dużo wyjazdów, koncertów i widzę, że forma jest na kursie wzrastającym. To pokazał też ten dzisiejszy półmaraton. Mimo, że pobiegłem go nie na maksa, w czasie 1h28', to miałem tętno bardzo niskie. To pokazuje, że będę gotowy na mocniejsze bieganie w ciągu kilku tygodni.

Oprócz tego najbliżej życiówki byłeś na maratonie w Gdańsku, gdzie zabrakło do niej zaledwie 12 sekund. Czy tam tylko ta nieszczęsna matematyka zawiodła, czy jeszcze czegoś innego zabrakło?

Czegoś tam zabrakło, ale Gdańsk ma trudną trasę... Rok wcześniej miałem tam taką ścianę, że już w ogóle nieistotne było nic, bo już byłem zamurowany. Teraz tego trochę nie wziąłem pod uwagę na początku. Ta trasa prowadzi przez park, jest dużo zakrętów, trochę szutru, a kiedy już jesteś podmęczony po 30 km to wszystkie zakręty, jakieś łamigłówki, wiadukty sprawiają, że tempo delikatnie spada. No i spadło na tyle, że mi zabrakło tych paru sekund. Ale to było faktycznie takie niedopatrzenie, bo te kilka sekund bym pewnie tam wyszarpał, gdyby była lepsza kontrola tempa. Ale to już teraz mniej istotne. Czasy maratonów mam podobne w zeszłorocznym Poznaniu i tegorocznym Gdańsku, 2h48' z sekundami, a tej jesieni chciałbym pobiec co najmniej 2h45', a marzy mi się 2h42', czy nawet 2h40'.

O tę tytułową „Ścianę” z jednego z utworów Cię jeszcze zapytam. A na razie powiedz, gdzie chcesz jesienią powalczyć o życiówki?

We wrześniu chciałbym albo pobiec półmaraton w Pile, albo w Warszawie Półmaraton Praski, i tam chciałbym się zakręcić wokół 1h18'. A później maraton, tak jak wspominałem koło 2h42', może w Poznaniu, albo miesiąc później w hiszpańskiej Walencji. Wszystko zależy od tego, jak będę zmęczony po letniej trasie koncertowej.

Skończyłeś współpracę trenerską z Marcinem Nagórkem, z którym dalej się podobno kumplujecie. Teraz Twoim trenerem jest Marcinem Fehlau. Czym taka decyzja była spowodowana?

Chciałem potrenować tak klasycznie maratońsko. Marcin Nagórek jest świetnym trenerem, polecam go naprawdę każdemu. Tak jak mówisz, dalej się bardzo kolegujemy, nie rozstaliśmy się w żadnym konflikcie, dalej wymieniamy zdania. Tylko on jest specyficznym trenerem pod tym względem, że różnicuje trening dla szybkościowca i wytrzymałościowca, i on zawsze mnie wrzucał do szuflady szybkościowców. A ja chciałem sprawdzić, jak zareaguję na trening bardziej wytrzymałościowy. Z Marcinem Fehlauem mam właśnie taki typowo maratoński sposób trenowania. On też jest poznaniakiem, widzi mnie na bieżąco i może poprawiać moje techniczne nawyki. Do jesieni ciężko trenuję pod jego okiem i zobaczymy, co z tego wyjdzie.

To teraz pytanie, na które odpowiedź pewnie będzie biegaczy najbardziej interesować. Nowy trener, to jakie wprowadzacie nowe bodźce i środki treningowe?

Po prostu bardziej klasyczny trening maratoński, czyli więcej długich wybiegań, których dotąd nie miałem za dużo. Dotąd robiłem maraton w 2h48' z dwoma najdłuższymi wybieganiami rzędu 24-26 km. Teraz jeszcze tego nie biegałem, bo mam do maratonu 2 albo 3 miesiące, ale będę biegał 30-tki i 35-tki. Zobaczymy, jak to na mnie zadziała, czy to będzie bodźcem, który mnie poprawi, czy niekoniecznie. Na razie to jest zagadka.

To teraz porozmawiajmy o muzyce. Nie wiem, czy ktoś z dziennikarzy Cię już przepytywał tak po kolei o poszczególne kawałki z nowej płyty. O „Życiówce” i „Muzyce, Sporcie, Motywacji” już chyba wszystko powiedziano, więc bym Cie poprosił o parę słów o niektórych pozostałych. To po kolei... „Instynkt i serce”...

To jest taki numer o zrzuceniu tego balastu, ciśnienia na życiówki itp. Ludzie gonią tylko za wynikiem, a czasami warto się rozejrzeć wokół albo zagłębić w siebie. Biegniesz sobie nad jeziorem, drzewa szumią, a ty możesz się zdać właśnie na instynkt i serce. Wyrzucić GPS-a, wyrzucić gadżety i sprawić, by bieg był czystą przyjemnością.

To teraz wróćmy do tej wspomnianej „Ściany”. To było to traumatyczne przeżycie w Gdańsku w zeszłym roku...

No tak, każdemu, kto ma duże ambicje, grozi spotkanie ze ścianą. Biegacz amator myśli, że ten liniowy progres będzie trwał w nieskończoność, a w pewnym momencie przychodzi rewizja tego wszystkiego, i to się właśnie tak może skończyć. Ja już jestem mądrzejszy o tę ścianę. Czasem mam w biegach momenty kryzysowe, ale już od zeszłorocznego Gdańska takiej potężnej ściany nie zaliczyłem. Ale dzięki temu powstał ten numer. Było warto... (śmiech).

To teraz może parę słów o „Poświęceniu”?

To jest numer, który jest mi bliski, bo w tej chwili, kiedy staram się robić życiówki, muszę ograniczać pewne swoje nawyki artystyczne, imprezowe itd... (śmiech). Trzeba trochę więcej higienicznego trybu życia. I jest to pewnym poświęceniem. Będziemy prawdopodobnie robić teledysk do tej piosenki, powinien się ukazać z początkiem września. Będzie w nim taki fajny treningowy materiał.

No tak, wielu biegaczy zna te rozterki, parę browarków dziś wieczorem, czy trening jutro rano... A jak już jesteśmy przy takich czy innych życiowych rozkminkach, to się nasuwa taki bardziej refleksyjny utwór „W tlenie”...

To też jest taki utwór, który mówi, żeby nie zapominać o tym bieganiu dla czystej przyjemności, kiedy przy przepływie endorfin we krwi ujawnia się twoja kreatywność... To nie są te najmocniejsze biegi, kiedy poświęcasz się w 100 proc trzymaniu tempa, a te spokojniejsze, kiedy masz możliwość wyciszenia, żebyś przemyślał swoją sytuację i trochę filozoficznie pomyślał o życiu.

Na zakończenie tej listy zapytam o swój ulubiony kawałek – „Dwa30”. Ja też mam jakieś swoje osobiste 2:30 i chyba prawie każdy jakieś ma, nie ważne jak by się nazywało...

To jest piosenka o marzeniach i myślę, że każdy z nas je ma. Nawet jak są bardzo odległe, to trzeba się do nich zbliżać, choćby się wydawały nierealne. Ktoś patrzy z boku, mówi że biegasz maraton w 2h48', i te dwie i pół godziny to są lata treningów, jeśli bym miał w tym wytrwać. Ale te 2h30' to mój prywatny wyznacznik takiego mistrzostwa świata. Mam nadzieję, że kiedyś się ziści. Może to się nigdy nie wydarzy, ale cały czas ciśniemy!

Będziesz z nami na Festiwalu Biegowym w Krynicy?

Tak, szykuję się bardzo mocno na Krynicę. Jak wszystko logistycznie wypali, to chciałbym pobiec Życiową Dziesiątkę. Jest cały czas z górki, co nie znaczy że jest łatwo, ale może zrobię na niej życiówkę! No i bardzo się cieszę, że tam będę, bo to jest wspaniałe święto biegania. Czegoś takiego, jak w zeszłym roku w Krynicy, to wcześniej nie przeżyłem. Zagramy też koncert z zespołem.

Czyli to już pewne, że w Krynicy biegasz i dajesz koncert?

Oczywiście, jestem tam 8 września, dobrze mówię? Gramy i biegamy!

No to pewnie biegniemy razem Życiową Dziesiątkę, a raczej tylko zobaczę Twoje plecy na starcie. Do zobaczenia w Krynicy!

Rozmawiał Kamil Weinberg


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce