„I co ja teraz zrobię z tym finałem?”. Powiedzieli w Berlinie

 

„I co ja teraz zrobię z tym finałem?”. Powiedzieli w Berlinie


Opublikowane w czw., 09/08/2018 - 23:46

Za nami trzeci dzień 24. Mistrzostw Europy w Lekkiej Atletyce. Oto co mówili nasi zawodnicy po sesji wieczornej.

Iga (jeszcze) nie wierzy

Po dzisiejszych eliminacjach biegu na 400 m co najmniej dwie zawodniczki mają dylemat. Z jednej strony cieszą się z miejsca w finale konkurencji, jednocześnie awans postawił je w niecodziennej sytuacji. Przed Justyną Święty i Igą Baumgart-Witan trudna decyzja jak rozłożyć siły pomiędzy walkę o medale indywidualne i w biegu rozstawnym. Pomiędzy konkurencjami jest ok. półtorej godziny przerwy.

– I co ja teraz zrobię z tym finałem? Nie spodziewałam się, chociaż mama mówiła, że jeśli dam z siebie wszystko, to bez problemu powinnam wejść do finału albo poprawić życiówkę. Biegłam na rekord życiowy, a dało mi to finał. No i teraz mam dylemat. Bardzo się cieszę. To mój pierwszy finał, ale nie wiem, co to oznacza dla sztafety – mówiła po biegu Iga Baumgart-Witan. Jeszcze nie wierzy, że może zdobyć indywidualny krążek, ale trenując pod okiem mamy, zdecydowanie jest do takiego wyzwania przygotowana. Od dzisiaj życiówka biegaczki to 51:35.

– Teraz muszę jeszcze ustawić głowę i w to uwierzyć. W finale na pewno dam z siebie wszystko i mam nadzieję, że zaraz dam z siebie wszystko w sztafecie – zapewniła Iga Baumgart-Witan.

Justyna zacznie sama

Wątpliwości co do medalu nie ma Justyna Święty- Ersetic, która weszła do finału konkurencji z trzecim czasem półfinałów - 51.23. – Jestem zadaniowo nastawiona do wyzwań. Teraz chciałabym się skupić wyłącznie na biegu indywidualnym. Mam nadzieję, że uda mi się w nim wykręcić całkiem dobry wynik, a po tym biegu wola walki i euforia pozwolą mi powalczyć w sztafecie – wyjaśniła Justyna Święty.

Małgosi jest przykro

Inną motywację do walki w sztafecie będzie miała Małgorzata Holub-Kowalik. Ją będzie niosła sportowa złość i chęć odbicia sobie dzisiejszego nieudanego półfinału. – Chyba za bardzo chciałam i za szybko zaczęłam. Ruszyłam za odważnie. Źle to wyczułam. Niestety nie weszłam do finału i trochę mi przykro. W sztafecie będę to sobie chciała odbić i pobiec z dziewczynami jak najlepiej – zapewniła biegaczka.

Karolina pełna emocji

W finale po raz pierwszy znalazła się również Karolina Kołeczek. Po udanym półfinale 100m ppł., w którym nabiegała najlepszy czas w sezonie, rozpierała ją radość. – Bardzo się cieszę. Na początku trochę się potknęłam, to mnie trochę wybiło, ale zmobilizowałam się i pracowałam do końca – mówiła Karolina, która zupełnie nietypowo dla siebie, jeszcze w tej samej sesji pobiegła drugi raz. W finale zajęła szóste miejsce.

– To mój pierwszy finał. Szóste miejsce. Nowe doświadczenie, które w przyszłości zaprocentuje. To coś niesamowitego, wielkie emocje. To było moje marzenie, żeby pobiec w finale i teraz się spełniło – cieszyła się Karolina Kołeczek.

Krystian analizuje

Dla Krystiana Zalewskiego finał nie był spełnieniem marzeń. Marzył o podium, jednak konkurencję ukończył jako siódmy zawodnik mistrzostw Europy.

– Przyjechałem walczyć o najwyższe pozycje. Teraz mam niedosyt. Byłem dobrze przygotowany, czułem się mocny, a wystarczyło na siódme miejsce. Przykro mi. Coś nie zagrało – mówił nasz zawodnik, obiecując, że do rywalizacji wróci jeszcze silniejszy. – Nie składam broni – zapewnił.

Patryk odpłynął?

Zawiedzony był również Patryk Dobek, który w finale 400m ppł zajął piąte, miejsce z najlepszym czasem w tym sezonie 48.59.

Z czasu jestem zadowolony. Dałem z siebie wszystko, niestety rywale byli silniejsi. Wyszedłem z kontuzji, dwa miesiące z przygotowań straciłem, więc bieg trochę mnie kosztował. Trzeba będzie to wszystko przeanalizować – mówił nam Patryk Dobek.

W innej rozmowie poddał w wątpliwość uczciwość nowo kreowanego mistrza Europy Karstena Warholma (47.64), który z powodzeniem startuje także na płaskim dystansie. – Cały czas z tyłu głowy mi siedzi, że Norwegowie przeważnie są chorzy na astmę – powiedział Sport.pl zawodnik MKL Szczecin. Coś nam podpowiada, że długo będzie się z tych słów tłumaczył.

To nie pierwsza kontrowersyjna wypowiedź biegacza. Na Igrzyskach Olimpijskich w Rio de Janeiro Patryk Dobek został sklasyfikowany na 42. miejscu. O porażkę obwinił trenera.

Z Berlina Ilona Berezowska


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce