Kto stoi za tą Prowokacją? GPPB od kuchni. Rekordowa sobota w Gliwicach! [ZDJĘCIA]

 

Kto stoi za tą Prowokacją? GPPB od kuchni. Rekordowa sobota w Gliwicach! [ZDJĘCIA]


Opublikowane w sob., 25/02/2017 - 17:50

Cyklicznej gliwickiej imprezie towarzyszymy już czwarty sezon. Wiosną, podczas letnich upałów, w mrozie i śniegu… Tym razem postanowiliśmy przyjrzeć się Prowokacji od kuchni. Sprawdziliśmy kto za tym wszystkim stoi i co dzieje się w biurze zawodów już od świtu.

Ekipa przygotowująca Gliwicką Parkową Prowokację Biegową pojawia się w lesie komunalnym jeszcze przed świtem. Ustawiają namioty, przygotowują bramę startową, numery startowe i listy uczestników. Szef Prowokacji Andrzej Szelka wstaje o 4:00 i… sprawdza stan opłat startowych, dopisując na listę tych, którzy zdecydowali się opłacić start na ostatnią chwilę. A i tak zdarzyło się, że jeden z uczestników imprezy wysłał przelew o 7:00 i dwie godziny później w biurze startowym był oburzony, że nie został on odnotowany na liście startowej.

– Cała akcja prowokowania zaczyna się poprzedniego dnia od tego, że jadę, zwykle rowerem, po samochód dostawczy, który wypożyczamy. Potem tym autem do hurtowni – opowiada Andrzej Szelka. – Właściwie to początek jest w poniedziałek, kiedy mailowo zamawiam u stałych dostawców herbatę i kabiny WC, powiadamiam Policję, Straż Miejską i MZUK (zarządca lasu - red.). Przypominam też o terminie imprezy firmom, z którymi współpracujemy: ekipie od pomiaru czasu, ratownikom medycznym, dostawcy herbaty, chleba, sponsorom…

– W sobotę o 7:00 przyjeżdżam ze sprzętem i z dwoma pomocnikami: Markiem i Pawłem, na miejsce startu, wypakowujemy auto i zaczynamy stawiać namioty. Około 7:30-8:00 zjawia się reszta prowokacyjnej ekipy. Piotr, odpowiedzialny za oznakowanie trasy, Andrzej, Tania, Justyna, Jola i Gosia. Dziś dołączyła do nas Maria i wygląda na to, że zostanie na dłużej – relacjonuje szef Prowokacji.

Pierwsi uczestnicy pojawiają się w okolicy biura zawodów przed 9:00. Do 10:00, kiedy wyznaczono start, biuro musi obsłużyć 400 osób, z których spora część przyjeżdża na ostatnią chwilę, bo nie chce czekać i marznąć. Robi się zamieszanie: przypinanie numerów startowych, rozgrzewka, ostatnie decyzje, co ubrać a co z siebie zdjąć przed startem: – Miało być zimno, rano na termometrze mróz a teraz wychodzi słońce… Chyba trzeba zmienić kurtkę na koszulkę, bo może być gorąco – zastanawia się jedna z uczestniczek.

Obok dziadkowie udzielają kilkuletniej wnuczce ostatnich instrukcji. Za chwilę razem pokonają trasę Prowokacji, maszerując z kijami. I nie będą wyjątkiem, bo Prowokacja przyciąga uczestników w każdym wieku, w tym całe rodziny. Wokół startu kręci się wyjątkowo dużo dzieci. Najmłodsze pokonają trasę w wózkach i na ramionach rodziców, starsi pomaszerują i pobiegną. Niektórzy są tutaj stałymi bywalcami i ze spokojem czekają na start, planując nową życiówkę. Inni są podekscytowani i nie mogą ustać w miejscu. Wiedzą, że na mecie otrzymają medal – jeden z tych, które biegacze oddali ze swoich kolekcji dla najmłodszych Prowokatorów. Na dorosłych czeka słodki poczęstunek, herbata i banany.

Mimo ogromnego ruchu i kolejnego rekordu frekwencji (dziś pobiegło 420 osób) biuro zawodów kończy pracę o 9:58. Rozgrzewkę prowadzi instruktor z klubu SHAUSA i można ruszać. Na trasie warunki bardzo zmienne. Pierwsza pętla po zamarzniętym gruncie pokrytym śniegiem, kolejne już w błocie i kałużach. Słońce, które pokazało się nad Gliwicami roztopiło resztki zimy, ale sprawiło też, że uczestnicy Prowokacji nie mieli szans na pokonanie trasy suchą stopą. Na mecie ze śmiechem pokazywali sobie ubłocone buty i spodnie zachlapane co najmniej do kolan. Mimo tego nie poddawali się i pokonywali zamierzoną liczbę okrążeń. Maksymalną, czyli półmaraton, pokonało aż 77 osób!

Nie zabrakło rodzinnej atmosfery, radości z poprawionych czasów, rozmów i żartów. Po godzinie 13:00 (limit czasu) las komunalny opustoszał. No prawie. Zostali twórcy Prowokacji, którzy musieli jeszcze posprzątać, poskładać wszystko i zabezpieczyć na następny miesiąc. Część z nich spędza na przygotowaniach 12 godzin, nie licząc poprzednich dni. Tylko po to, by inni mogli spędzić na trasie kilkanaście minut. Po to, żeby stworzyć jedną z najlepszych imprez biegowych na Śląsku, bez której wielu zawodników nie wyobraża sobie kalendarza biegowego.

KM


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce