Mateusz Waligóra na półmetku historycznej wyprawy przez Gobi

 

Mateusz Waligóra na półmetku historycznej wyprawy przez Gobi


Opublikowane w śr., 19/09/2018 - 15:50

„Muszę oszczędzać wodę bez przerwy, więc dręczy mnie pragnienie. (…) Na razie nie pozostaje mi nic innego, tylko zazdrościć wielbłądom, które potrafią obejść się bez wody cztery tygodnie albo i dłużej (…) Gdybym tak dysponował szóstką wielbłądów, obładowanych wodą i sianem, pokonanie najbardziej niebezpiecznego kawałka Gobi nie byłoby żadną sztuką” - pisał o swojej niedawnej wyprawie przez Gobi Reinhold Messner.

Słynny himalaista wybrał się na pieszą przeprawę przez pustynię w 2004 r. Korzystał z transportu napotkanych ludzi, spał z jurtach, nie odmawiał gościny i posiłków, a mimo to doszedł do przekonania, że tej pustyni nie da się przejść. Zgodziłoby się z nim kilku innych śmiałków, próbujących pokonać samotność, kilometry i brak wody. Nikomu się to nie udało.

Mateusz Waligóra im nie uwierzył. W połowie sierpnia wyruszył na tę pustynię, z zamiarem pokonania ok. 2000 km. Jeśli mu się uda, napisze nowy rozdział w historii i będzie pierwszym człowiekiem, który tego dokona.

Początki nie były łatwe. Cała wyprawa lekko się opóźniła z powodu powodzi w rejonie. Zaczęło się od strachu, wiatru i deszczu, potem był kryzys, wąż na trasie i burza piaskowa. Były też myśli, by przerwać wyprawę.

„Mam obtarte uda, ropieją mi pachwiny, ale jeszcze zwlekam z antybiotykiem. Idę w bokserkach. Musi to wyglądać groteskowo, ale to jedyny sposób na wietrzenie ud. Stopy w porządku, drobne pęcherze. Czasem zaboli kolano, plecy, ale ciało już się przyzwyczaiło do wysiłku”

- pisze Dominik Szczepański, dziennikarz, który ubiera w słowa, przeżycia Mateusza Waligóry i publikuje podsumowania etapów na blogu wyprawy.

Za Mateuszem jest już 915 km. Najgorzej znosi to wózek ze sprzętem. Waży 100 kg. Trzeba go wciągać na rozliczne wzniesienia i nieustannie lepić dziury w dętkach. Na półmetku, problemem stała się także kontuzja.

„Podczas przekraczania jednego z koryt wózek popchnął mnie do przodu i skręciłem lewą nogę. Boli, kuśtykam, jem dziennie dwa ketonale. Problem mam też z prawą nogą, bo boli mnie ścięgno Achillesa”

Przed Mateuszem ok. 900 km, a na trasie czeka go ok. 250-kilometrowy odcinek bez dostępu do wody.

„Przede mną najtrudniejszy moment wyprawy – 8 albo 9 dni drogi, 250 km bez żadnych wiosek i rzek. Podobno są jakieś studnie, ale pozamykane na kłódki. Nie ma dróg ewakuacji – albo do przodu albo powrót do Bayanlig. Ale widok może być wspaniały – ścieżka wije się u podnóża wielkich wydm. Zastanawiam się, czy sobie poradzę”

Postępy Mateusza Waligóry w wyprawie przez Gobi można śledzić TUTAJ.

IB

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce