Pobiegli po ćmoku. Bez dziecka ani rusz! [ZDJĘCIA]

 

Pobiegli po ćmoku. Bez dziecka ani rusz! [ZDJĘCIA]


Opublikowane w sob., 13/01/2018 - 08:49

Biegną „po ćmoku”, czyli wieczorem, w ciemnościach, w lesie, po nierównym podłożu… Dlatego nie wolno ruszać na trasę samotnie. Każdy zawodnik musi być opieką nieletniego biegacza. Nie, to nie pomyłka. Dzieci mogą tutaj pobiec samodzielnie, ale dorośli tylko pod opieką dzieci. W przeciwnym wypadku mogliby utracić magię tych chwil.

Łabędzki Bieg po Ćmoku to jedyna taka impreza w Polsce, w której do startu potrzeba opieki nieletniego zawodnika. Odbywa się po zmroku. Trasa nie jest długa, mierzy 1500 metrów. Robi za to ogromne wrażenie: w całości prowadzi po ciemnym lesie, oświetlanym przez organizatorów pochodniami. I teraz największa magia: wszystko to odbywa się w szczytnym celu.

Bieg wspiera Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy. Dlatego na mecie zawodnicy otrzymują medale w kształcie serc a inicjatywa jest połączona z 6 Imprezą WOŚP w Gliwicach Łąbędach. Dzięki temu można było przed biegiem zobaczyć przedstawienie i skorzystać z porad dietetycznych i kosmetycznych a po biegu zjeść pyszne ciasto w kawiarence, odwiedzić kiermasz książek lub… nauczyć się nurkować. Zwłaszcza ta ostatnia atrakcja cieszyła się dużym zainteresowaniem. Płetwonurkowie w szkolnym basenie pokazywali wszystkim chętnym jak to jest pod wodą – pożyczali sprzęt, tłumaczyli podstawy, robili zdjęcia pod wodą.

W samym biegu nikt nie mierzył czasu i nie prowadził klasyfikacji. Liczył się udział i niezwykłe emocje.

– Świetnie się bawiliśmy. To przyjemna i bardzo ciekawa impreza – mówił na mecie Damian Zbroszczyk, który trasę biegu pokonał pod opieką czteroletniej córki Leny. – Na bieg wyciągaliśmy siebie nawzajem. To była taka rozgrzewka przed sezonem. Córka biegała już Runmageddony, więc tutaj nie było dla niej trudno. Powiedziała nawet, że trochę za krótki dystans…

Jak się okazało, dla większości młodych zawodników bieganie to nie nowość. Część przyjechała z całymi rodzinami, które wystawiały więcej niż jeden duet: - Mieliśmy dwa zespoły. Je biegłam z córką Zosią, która ma 3,5 roku, mąż z synem. Byli szybsi, ale są starsi, bo syn ma 9 lat - relacjonowała Kasia Koplin. – Na trasie było trochę błota, ale bawiliśmy się super. Córka biega regularnie w Gliwickiej Parkowej Prowokacji Biegowej już dwa lata, tutaj już też jesteśmy kolejny raz. Nie ma drugiej takiej imprezy, w której można wystartować w takim zespole z własnym dzieckiem. Myślę, że to naprawdę trafiony pomysł.

– To Marek wyciągnął tatę na ten bieg – przyznał tata Wojtek Czyż. - Impreza jest kapitalna! Byliśmy też rok temu, ale nie udało się pobiec, bo syn był jeszcze mały, były też inne warunki, leżał śnieg. To jedyny tak niezwykły bieg, w którym można wystartować z dzieckiem, nawet małym, jeszcze w wózku.

KM

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce