Pogodne, mroźne i rekordowe Piekło Czantorii [ZDJĘCIA]

 

Pogodne, mroźne i rekordowe Piekło Czantorii [ZDJĘCIA]


Opublikowane w ndz., 18/11/2018 - 18:53

Na jednym z najtrudniejszych polskich biegów górskich warunki atmosferyczne najwyraźniej występują w dwuletnim cyklu. Piekło Czantorii, bo o nim mowa, w latach parzystych ma szczęście do korzystnej pogody. Tak było i tym razem: było sucho, a biegaczom zarówno w nocy, jak i w dzień towarzyszyło prawie cały czas czyste niebo. Żeby nie było jednak za łatwo, w Beskid Śląski przyszedł mróz. Nad ranem odczuwalny mróz w szczytowych partiach Czantorii, wzmagany wiatrem, wynosił około minus 10 stopni.

Listopadowy bieg wchodzi w skład Beskidzkiej 160 Na Raty. Na początku prowadzona była w niej klasyfikacja łączna wraz z edycją wiosenną. Od 2015 roku jesienne zawody rozgrywane są na obecnej trasie i noszą w pełni zasłużoną nazwę Piekło Czantorii. Zawodnicy mogą pokonać jedną, dwie lub trzy najeżone przewyższeniami pętle, a na koniec czeka ich niemożliwie strome podejście wzdłuż słupów kolejki krzesełkowej z różnicą wzniesień 470 metrów na odcinku 1,4 km. Daje to odpowiednio dystans półmaratonu (23 km/2250 m+), maratonu (42 km/3800 m+) i ultra (63 km/5600 m+).

W tych warunkach pogodowych 17 listopada sypnęło rekordami trasy. Pobili je zwycięzcy ultra: Wojciech Probst i Iwona Turosz, oraz maratonu: małżonkowie Szymon i Julia Nikiel. Stało się to mimo obowiązującej od zeszłego roku korekty trasy w celu ominięcia asfaltowego odcinka, gdzie dołożono dwie górki z sumą podejść ponad 150 metrów na okrążenie. Oprócz nich na pętli znajduje się pięć dużych podejść i zbiegów o nastromieniu ok. 20-35%.

Na czwartym Piekle Czantorii pierwsze trójki z poszczególnych dystansów były następujące:

Ultra:

1. Wojciech Probst 7:59:07
2. Mariusz Miśkiewicz 8:47:22
3. Roman Ficek 9:30:58

1. Iwona Turosz 9:53:48, 6. open
2. Małgorzata Tomik 11:11:59
3. Magdalena Ciaciura 11:16:47

Wystartowało 167 zawodników, ukończyło 100.

Maraton:

1. Szymon Nikiel 5:20:58
2. Karol Urbańczyk 5:22:35
3. Michał Kaszuba 5:38:52

1. Julia Nikiel 6:51:02
2. Wioletta Marczuk 6:52:51
3. Agnieszka Rynkiewicz 7:08:01

Wystartowało 138 zawodników, ukończyło 117.

Półmaraton:

1. Kamil Grudzień 2:30:18
2. Daniel Pieczonka 2:36:21
3. Łukasz Zdanowski 2:39:22

1. Hanna Ciengiel 3:16:04
2. Monika Balicka-Kochel 3:28:38
3. Gabriela Dawiec 3:30:48

Wystartowało 243 zawodników, ukończyło 231.

Pełne wyniki można zobaczyć TUTAJ.

– Myślę, że pobić rekord pozwoliły przede wszystkim warunki – przyznał zwycięzca maratonu Szymon Nikiel. – Ubiegłoroczna pogoda nie była zbyt sprzyjająca. Teraz natomiast była dobra przyczepność, twardo, nie ślizgałem się, było idealnie.

Przypomnijmy, że Szymon w zeszłym roku wygrał tutaj półmaraton. Czy za rok wystartuje na dystansie ultra? – Co to, to nie! Najwyżej znowu maraton – stwierdził ze śmiechem – trzy pętle to już jest straszny łomot!

Jego małżonka Julia również była najszybsza w maratonie, choć wystartowała w Piekle pierwszy raz. – Oboje z Szymonem bardzo lubimy takie biegi z dużymi przewyższeniami – powiedziała – a szczególnie zbiegi są moją mocną stroną. Mieszkamy niedaleko, więc możemy często tu trenować.

Wrażenia z trasy były niesamowite – stwierdziła trzecia z pań na dystansie ultra Magdalena Ciaciura – myślę, że co roku będę startować w tym biegu! Dużo biegam po górach, ale z taką sumą przewyższeń spotkałam się pierwszy raz. Nie spodziewałam się, że będzie aż tak ciężko. Trasa bardzo wymagająca, a finiszowa prosta pod górę to zupełna abstrakcja, tam już była tylko walka z samą sobą i własnymi myślami. Jak chcecie przeżyć coś do zapamiętania na całe życie, to zapraszam na Piekło Czantorii!

Doskonale znany miejscowy zawodnik Wojciech Probst dotąd nie opuścił żadnej edycji Piekła i wszystkie wygrał. Tym razem po raz pierwszy złamał barierę ośmiu godzin. – Wyszło dobrze, więc jestem zadowolony – przyznał rekordzista. – Pogoda była według mnie idealna na szybkie czasy, ale prędzej na półmaraton, niż na ultra – bo na twardym, zmrożonym podłożu na takim dystansie miałem coraz bardziej obite stopy. Do tego tydzień przed startem przesadziłem z treningiem i trochę mi łydki siadły. Dlatego uważam, że z 10 minut jest jeszcze do urwania. Będę próbował, bo w następnych edycjach też z pewnością wystartuję.

– Warunki pogodowe były bardzo sprzyjające – stwierdził Artur Kulesza, który wraz z Przemysławem Sikorą od początku organizuje Beskidzką 160 Na Raty. – Chociaż temperatura okazała się trochę za niska, a biegacze niekoniecznie to lubią. Takie rekordowe wyniki umożliwiło jednak również coraz lepsze wytrenowanie zawodników. Na ten bieg, moim zdaniem jeden z najtrudniejszych w Polsce, ludzie się specjalnie przygotowują. Przyznaję, że Piekło z założenia ma sportowy charakter i wymagające limity czasowe. To przyciąga mocnych zawodników, którzy lubią walczyć, a to też sprzyja biciu rekordów.

Festiwalowy reporter po raz trzeci spróbował swoich sił na dystansie ultra. Jak mu poszło, przeczytacie wkrótce.

KW


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce