„Założyliśmy zwycięstwo” - Piotr Hercog i Miłosz Szcześniewski

 

„Założyliśmy zwycięstwo” - Piotr Hercog i Miłosz Szcześniewski


Opublikowane w ndz., 29/05/2016 - 12:40

Piotra Hercoga i Miłosza Szcześniewskiego odnajdujemy chwilę po ich wielkim triumfie, kiedy wbiegli na metę 13. Biegu Rzeźnika. Na dłuższej, zmienionej trasie, uzyskali czas 8:45:24 i przewagę 16 minut nad następną parą. Prowadzili od samego początku, więc zwycięstwo nie było zaskoczenie ani dla kibiców, ani dla zawodników. Podczas posiłku z rodziną, zgodzili się opowiedzieć o swoich przygotowaniach i samym biegu.

Zapytam wprost: czy to był bieg po zwycięstwo? Taki był Wasz cel od początku?

Piotr Hercog: Tak. Takie były nasze założenia. Ale ogólnie, wcześniej podjęliśmy decyzję o starcie w Rzeźniku i próbie ustanowienia nowego rekordu biegu. Ale, że nie udało się pobiec na tamtej trasie, postanowiliśmy walczyć o zwycięstwo a czas potraktować jako sprawę drugorzędną.

Miłosz Szcześniewski: Przy czym zwycięstwo było równoznaczne z rekordem trasy.

Realizacja planu była trudna?

Piotr: Oczywiście, tak długi bieg zawsze jest trudny, więc nie można powiedzieć, że to zwycięstwo nic nas nie kosztowało, ale cały czas wiedzieliśmy, co się dzieje za nami i mieliśmy komfort. Nie szliśmy na maksa, nie musieliśmy ryzykować przegrzaniem czy czymś podobnym.

Co zadecydowało o takim doborze w parę?

Piotr: Miłosz mnie namówił kilka miesięcy temu na wspólny start. Zdecydowaliśmy, że spróbujemy pobić rekord trasy. Ja kiedyś miałem tutaj rekord, który został pobity dwa lata temu. Doszliśmy do wniosku, że damy radę się przygotować i trenowaliśmy z myślą o tym zadaniu. Nie udało się, bo trasa została zmieniona...

To pytanie musi paść. Jak oceniacie nową trasę?

Piotr: No słabsza... (śmiech). Biegłem Rzeźnika na starej trasie trzy razy. Nowa jest słabsza z kilku powodów. Sam teren jest ładny, ale ta nowa część jakoś wybitnie nie zmienia widoków, krajobrazu... Cały czas jesteśmy na tych lekkich graniach w lesie, natomiast połoniny miały „to coś” w sobie. To takie serce Bieszczad, magiczne miejsce. Tam są ludzie, są turyści i kibice... Jest trudno, bo są podejścia i zejścia. To sedno sprawy. Tutaj tego brakowało... TO jednak nie jest TO.

Miłosz: Trasa taka trochę bez wyrazu, bo połoniny to była wisienka na torcie. Końcówka mało wyrazista, w dodatku cztery kilometry asfaltu do mety.

Piotr: Były też fajne odcinki, na przykład w okolicach Okrąglika, kiedy był świt, słońce wstawało nad górami a chmury zeszły w doliny... Było naprawdę pięknie. Ale tak to wyskakiwało się na jakąś polankę na chwilę i w las. Na połoninach można było się dłużej nacieszyć pięknymi widokami.

A jeśli chodzi o stopień trudności, to jak nowa trasa wypada w porównaniu do starej?

Piotr: Na pewno jest dłuższa, ma trochę większe przewyższenie, ale jednak na połoninie były takie dwa czy trzy strome zbiegi i tam miało się wrażenie, że jest trudno. Choć może to tylko wrażenie spowodowane skałami na trasie?

Miłosz: Na tej trasie można było więcej odcinków przebiec, na połoninach była bardziej wspinaczka i podchodzenie. Chociaż same połoniny są płaskie, to wejście na nie i zejście są strome.

Były jakieś trudniejsze momenty na trasie?

Miłosz: Nie. Piotr tak dobrze nawigował, że nie było problemów.

Piotr: O dziwo, jak na tak długi bieg, nie mieliśmy żadnych przygód (śmiech)

Mieliście jakieś konkretne założenia czasowe na nową trasę?

Piotr: Nie. Plany czasowe były tylko na tamtą trasę, tutaj nie.

Zdradzicie swoje plany startowe na najbliższy czas?

Piotr: Mam taki projekt, właściwie to nie zawody. Chcemy z Kacprem Tekielim zrobić Wielką Koronę Tatr ciągiem. To jest takie pogranicze biegania, wytrzymałości i wspinaczki. A później dwa starty w ultramaratonach w Alpach, na zaproszenie, w Bergamo i południowym Tyrolu. Zaraz po tym wystartuję w zawodach najwyżej rozgrywanych na świecie, czyli w biegu na Pik Lenina, z metą na 7100 m. Trzy tygodnie później, we wrześniu bieg na Elbrus. Taki mój plan na ten sezon.

Miłosz: Ja mam troszkę mniej sprecyzowane plany, ale najbliższy start z pewnością w Słowenii podczas mistrzostw świata w długodystansowym biegu górskim. A reszta planów, na dalszą część sezonu jeszcze się klaruje.

Życzymy powodzenia i trzymamy kciuki!

Rozmawiała w Żubraczem Katarzyna Marondel


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce