Marzena Golędzinowska – Superwoman... z wyboru! Ależ przemiana! "Odrzuciłam..."

 

Marzena Golędzinowska – Superwoman... z wyboru! Ależ przemiana! "Odrzuciłam..."


Opublikowane w wt., 12/02/2019 - 08:49

Myśleliście, że Superwoman istnieje tylko w komiksach i filmach? Wcale nie. Mieszka w Polsce, pracuje, jest szczęśliwą mężatką, wychowuje dwójkę dzieci, biega, ćwiczy i podnosi sztangę o masie 100 kilogramów. Czyli niemal tylu, ile sama ważyła jeszcze dwa lata temu. Teraz jest dwukrotnie lżejsza, z wyboru. Bo Superwoman postanowiła zostać. Cel zrealizowała perfekcyjnie a teraz pracuje nad kolejnymi wyzwaniami. Nam zdradziła, jakie ma marzenia i w jaki sposób tak bardzo zmieniła swoje życie.

Co się właściwie stało, że postanowiłaś zmienić swoje życie?

Marzena Golędzinowska: Zaczęłam 1. stycznia 2017 roku. Jestem takim typowym postanowieniem noworocznym. Cały 2016 rok mówiłam mężowi, że jestem za gruba. Nie zawsze taka byłam, ja po prostu taka się stałam. I ciągle mówiłam, że będę się odchudzać… od poniedziałku, środy, soboty… Przełom nastąpił, kiedy trzy tygodnie przed Świętami kupiłam sukienkę i w dzień Wigilii się w nią nie zmieściłam. Siadłam, rozpłakałam się i powiedziałam, że od Nowego Roku się za siebie biorę. A małżonek przyjął to sceptycznie, bo podejrzewał, że znowu zwątpię. Poszliśmy na Sylwestra i do północy jadłam wszystko: chipsy, słodycze, piłam wino. Po północy nie ruszyłam niczego takiego i trzymam się tego do tej pory.

Korzystałaś z pomocy dietetyka?

Nie. Mam rodzinę, dwójkę dzieci, jestem aktywna zawodowo. Nie dałabym rady gotować osobno dla siebie i dla dzieci, bo wiadomo, że nie jadłyby tylko tego „zdrowego” jedzenia. Zmieniłam domową kuchnię na zdrowszą. Na przykład, kiedy gotowałam pomidorową, to nie na koncentracie, ale z pomidorów. Nie zaprawiałam mąką ani śmietaną. Dzieciom gotowałam do tego makaron a sobie brązowy ryż. Zaczęłam jadać połowę porcji, odrzuciłam ziemniaki, nie smażyłam w tłuszczu, tylko na patelni grillowej dla siebie, jadłam więcej surówek, odrzuciłam słodycze i cukier. Kiedyś słodziłam trzy łyżeczki. Czasami zjem kawałek swojego ciasta, ale piekę tylko zdrowe: na odżywce białkowej, fasoli, z ziarnami, z mąki orkiszowej. No i jestem aktywna sportowo…

No właśnie. Jak zaczęło się Twoje biegnie? Z potrzeby schudnięcia?

Zaczęłam od zumby. Trwała dwa tygodnie, bo było mi mało. Zaczęłam wchodzić na bieżnię. Początkowo to były marszobiegi, później bieg. W końcu wyszłam w teren i tak zostało. Biegam bez względu na pogodę, w deszczu, śniegu, mrozie. Przez pierwszy rok ćwiczyłam sama. Była to głównie zumba z bieganiem, do tego orbitrek na siłowni. Ale po roku stałam się strasznie wychudzona, ważyłam 46 kilogramów…

Przyznasz się, ile ważyłaś początkowo?

95 kg. Więc różnica była duża. Znajomi mówili, że wyglądam niezdrowo. Poza tym w Łodzi odbywał się Runmageddon, w którym bardzo chciałam wystartować. Byłam słaba, więc zdecydowałam się na trenera personalnego. Zrezygnowałam z wielu przyjemności, bo wiadomo, opieka trenerska kosztuje. Ale kiedy z niej skorzystałam, byłam już po odchudzaniu.

Więc co robiłaś z trenerem?

Śmieję się, że ja wyłupałam diament a on go oszlifował. Przy treningach zaczęłam nabierać kształtów, moje ciało się zmieniło na lepsze. Ćwiczę tak od roku, jednocześnie biegając trzy razy w tygodniu. Minimum 50 km tygodniowo. Na siłowni też jestem trzy razy w tygodniu i ćwiczę trójbój: przysiady z sztangą, martwy i wyciskanie na ławce. To ciężkie ćwiczenia, ale są efekty.


The project is co-financed by the Governments of Czechia,  Hungary, Poland and Slovakia through Visegrad Grants from International Visegrad Fund. The mission of the fund is to advance  ideas for sustainable regional cooperation in Central Europe.

Projekt współfinansowany przez rządy Czech, Węgier, Polski i Słowacji poprzez Granty Wyszehradzkie Międzynarodowego Funduszu Wyszehradzkiego. Misją funduszu jest promowanie pomysłów na trwałą współpracę regionalną w Europie Środkowej.

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce