Półmaraton w Żywcu: Już nigdy więcej. Aż do następnego razu

 

Półmaraton w Żywcu: Już nigdy więcej. Aż do następnego razu


Opublikowane w wt., 31/03/2015 - 13:36

Jak co roku ostatnia niedziela marca to wielka impreza w Żywcu – pisze o ostatnim Półmaratonie Dookoła Jeziora Żywieckiego Sebastian Nicpoń, Ambasador Festiwalu Biegowego w Krynicy-Zdrój. Nie mogłem tego przegapić.

Pewnego wieczoru gadałem z Markiem o planach biegowych i jak zazwyczaj okazuje się, że mamy podobne pomysły na wyjazd. Oczywiście jedziemy do Żywca! Mimo początkowych kłopotów z samochodem wszystko potoczyło się po naszej myśli i mogliśmy spokojnie ruszyć na zawody.

Podróż zleciała nam bardzo szybko i zanim się zorientowałem już byliśmy na miejscu.

Docieramy do Żywca przed godziną 9.00 i oczywiście jak to wszyscy biegacze, zmierzamy po nasz pakiet startowy. Po chwili wracamy do auta. Marek jeszcze nie przyzwyczaił się do zmiany czasu więc postanawia trochę odpocząć w aucie. Ja w tym czasie robię mała przebieżkę po mieście z aparatem fotograficznym.

Po około godzinie wracam do samochodu i dopinguję Markę, by wreszcie się ruszył, bo czas zacząć przygotowania do startu. Przebieramy się, szybka rozgrzewka i grzejemy na start.

Punktualnie o godzinie 11.00 ruszamy z żywieckiego rynku. Na początku jest jak na wszystkich zawodach, panuje spory zator więc na spokojnie w głowie układam plan pokonania trasy. Pierwszy kilometr to straszna męczarnia, często jestem wręcz zmuszony wyprzedzać innych wbiegając na krawężnik.  Niestety ciągle wiele osób w Polsce nie chce puścić innego, szybszego zawodnika przed siebie. W końcu jednak udaje mi się przebić przez tamę biegaczy.

Mijają kilometry i kolejni zawodnicy zaczynają zwalniać. Ja na szczęście trzymam się swojego planu. Chcę pobiec pierwszą część dystansu szybciej, bo wiem, że druga jest dużo cięższa. Dobiegam do 5 km i widzę ,że jest świetnie, już mam ponad minutę zapasu!

Utrzymując stałe tempo docieram do ulubionego punktu na trasie czyli do zapory Tresna gdzie zobaczyłem wielką brama z napisem ,,premia``. Tuż za nią stało mnóstwo kibiców żywiołowo dopingując wszystkich biegaczy! Poczułem zastrzyk pozytywnych emocji. Dla sportowca nie ma przecież nic lepszego niż wsparcie wiernych kibiców.

Chwilę po pokonaniu zapory zerkam ponownie na zegarek i widzę, że moja przewaga troszkę stopniała, ale mimo wszystko nadal pozostało 40 sekund zapasu. Biegnę dalej i w ten oto sposób docieram do 14 km. Tu niestety kończy się moja przygoda z szybkim bieganiem.

Biorę żel energetyczny, ale przynosi on wręcz odwrotny efekt od oczekiwanego. Zaczynam „puchnąć”, a tempo dramatycznie spada. Na 15 km buzia się uśmiecha, - może nie ze względu na 20 sekund straty do planu - lecz na widok punktu z wodą. Jeden, drugi łyki śmigam dalej niczym mała wyścigówka.

Energii wystarczyło mi na 500 m, więc znowu zwalniam i mam wszystkiego dość. Na 17 km już wiedziałem, że nie jestem w stanie nic więcej zrobić tego dnia. W głowie pojawiają się czarne myśli. Jestem w połowie podbiegu gdy zaczyna mi się robić po prostu słabo.

Nie ma rady, trzeba na chwilę przejść do marszu. Po 20-40 m wracam jednak do biegu, jeśli oczywiście tak to można nazwać. I w końcu pokonuję ten podbieg. Teraz będzie już tylko łatwiej. Zaczynam szaleńczy zbieg, ale już wiem, że jest trochę za późno na walkę o dobry wynik. Wbiegam na metę i mimo przeciętnego czasu jestem w duszy rozradowany. Udało się. Dobiegłem po raz trzeci do mety połówki w Żywcu.

Czekam w aucie na Marka i mówię mu moje ulubione słowa ,,Już nigdy więcej. Aż do następnego razu``. 

Sebastian Nicpoń, Ambasador Festiwalu Biegowego w Krynicy-Zdrój

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce