„Polska, dobra robota!” w Madrid Maraton [ZDJĘCIA]

 

„Polska, dobra robota!” w Madrid Maraton [ZDJĘCIA]


Opublikowane w pt., 08/05/2015 - 12:14

Do Madrytu przylecieliśmy silną, ośmioosobową grupą. Głównie na zwiedzanie. Przypadek sprawił, że ja z Januszem wzięliśmy ze sobą stroje biegowe. Korzystając z okazji w niedzielę 26 kwietnia bierzemy udział w Rock ‘n’ Roll Maraton Madrid.

Relacja Jana Nartowskiego, Ambasadora Festiwalu Biegów

Stolica Hiszpanii to piękne miasto, serce wielkiego imperium, którego ślady widać na każdym kroku. Szerokie aleje, wielkie place z monumentalnymi fontannami zachęcają do długich spacerów. Zabudowa centrum neoklasycystyczna, bardzo ozdobna i bogata, wszędzie widać wielkie pałace, fontanny i wysokie domy mieszkalne. Do tego wspaniałe galerie Prado, Reina Sofia i Thyssen Bornamisza z arcydziełami europejskiego malarstwa.

Jest też 10 linii metra. Maratończycy mają zniżkę na komunikację zbiorową.

W piątek jedziemy do Toledo. To historyczne miasto, którego początki sięgają 2 wieku przed naszą erą. Miasto oddalone jest od Madrytu raptem o 70 km. Pociągiem z prędkością 270 km/h podróż zajmuje niecałe pół godziny. Historyczne centrum Toledo jest prawie nieskażone współczesną zabudową, pełne kościołów i wąskich uliczek.

W sobotę jedziemy po odbiór pakietów startowych. Po odstaniu godziny w kolejce do biura zawodów, wchodzimy do dużej hali ekspozycyjnej. W środku już wszystko idzie sprawnie. Numer, chip, kolorowa koszulka techniczna, worek-plecak, jakieś gadżety, załatwiamy wszystko bardzo sprawnie. Szybko obchodzimy targi sportowe, ceny dużo wyższe niż w Polsce i właściwie nic nowego. Wracamy do centrum i kontynuujemy zwiedzanie. Pogoda cały czas piękna: 18-25 stopni Celsjusza.

No to biegniemy

W niedzielę start maratonu o 9:00. Z hotelu wychodzimy po 8 i w dziesięć minut jesteśmy na miejscu. Tłum gęstnieje z każdą chwilą, równolegle odbywa się bieg na 10 km i półmaraton, w sumie około 30 000 ludzi.

Nie widać depozytów ani szatni, ubikacji dość mało, tworzą się długie kolejki. Po krótkiej rozgrzewce wchodzimy z Januszem do strefy startowej ogrodzonej wysoką siatką. Jest dość tłoczno, ale nie ciasno. Można się trochę porozciągać.

Polaków nie widać w ogóle, na liście startowej jest nas bardzo mało - około 50 osób z Polski.

Pogoda w niedzielę gwałtownie się popsuła, w nocy padał deszcz. Niebo jest zachmurzone i znów zbiera się na opady. Ze względu na temperaturę zakładamy przed startem worki foliowe. Start następuje o 9:00. Wyrzucamy nasze folie i przekraczamy po dwóch minutach oczekiwania linię startu. Zaczyna się maraton.

Planuję zmieścić się w 4 godzinach. Szybciej nie pobiegnę, trochę mało ostatnio startowałem i trenowałem. Zaczynam od 5:30min. /km - przed nami 7-kilometrowa prosta, szeroka aleja Passeo del Prado.

Na 4. kilometrze odłączają się – biegnąc w prawo – uczestnicy biegu na 10 km.

Od 5. kilometra zaczynają się bufety. Rozstawione są co około 5 km - jest woda i izotonik. Zaczyna siąpić przelotny deszcz z przerwami co 15 minut. Jestem już rozgrzany, ale na szczęście nie jest za ciepło. Na razie nic nie piję i nie chłodzę się.

Na 7. kilometrze zawracamy i biegniemy w zwartej zabudowie do 10 km. Widzę, że Janusz ciśnie poniżej 5 min./km i odchodzi do przodu. Na 10. kilometrze skręt w lewo i biegniemy wąskimi ulicami z nawierzchnią asfaltową. Tak do 14. kilometra, gdzie półmaratończycy biegną prosto w stronę parku. My skręcamy w prawo żegnani okrzykami „Brawo Maraton”.

Cały czas na trasie dość dużo kibiców, którzy cały czas głośno nas dopingują. Czasem napierają na biegnących tak, że tworzy się wąskie przejście szerokości na 3-4 zawodników. Ale to mocno mobilizuje i dodaje adrenaliny. Jak na Tour de France!

Ktoś z tłumu widząc polską koszulkę krzyczy z obcym akcentem „Polska, dobra robota”. Janusz też to usłyszał, widocznie pomimo kryzysu nasi też tu pracują.

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce