Startuje Runmageddon Sahara: „Poszliśmy za głosem serca”

 

Startuje Runmageddon Sahara: „Poszliśmy za głosem serca”


Opublikowane w wt., 06/03/2018 - 08:42

W środę 7 marca, startuje Runmageddon Sahara. Podczas wyjątkowo mroźnego weekendu z RMG w Ełku 24-25 lutego 2018 porozmawialiśmy z Prezesem Runmageddonu Jarosławem Bienieckim o minionym i bieżącym roku, mistrzostwach kraju i przede wszystkim o imprezie na pustyni, jakiej jeszcze nie było.

Jaro, jaki był dla Runmageddonu miniony rok? Założona frekwencja 50 tysięcy przekroczona...

Jaro Bieniecki: Tak, faktycznie jeśli chodzi o frekwencję to wypadło fantastycznie. Cieszę się, że tak dużo ludzi chce się przełamywać, pokonywać swoje ograniczenia, mierzyć się ze swoimi słabościami. To jest fantastyczne, że ponad 55 tys. ludzi już wystartowało w RMG, tak że pod tym kątem bomba! Nowe lokalizacje, 16 weekendów z Runmageddonem, no i jest pięknie, jest postęp. Jeśli chodzi o polski rynek to jest rewelacyjnie. Teraz trzeba zrobić kolejny krok.

To za chwilę o tym następnym kroku... a na razie spytam, czy Twoje życie po książce jakoś się zmieniło?

No trochę... Częściej jestem zapraszany na różnego typu prelekcje. Firmy mnie zapraszają, żebym zmotywował albo zainspirował pracowników. Występuję też na konferencjach, gdzie zachęcam ludzi do pozytywnych zmian.

Odbiór książki był więc chyba dobry...

Zdecydowanie tak, i w dodatku coś w tym temacie się jeszcze w najbliższym czasie wydarzy. W ciagu półtora roku mamy plany na trzy kolejne książki, w tym jedną z dużym wydawnictwem.

No to czekamy! A teraz pozwól, że wrócimy do niedawnej przeszłości, czyli ubiegłorocznych. MP w Pabianicach. Było wykorzystanie terenu (czyt. wody i bagien) na maksa, do tego listopadowa pogoda dołożyła swoje trzy grosze, i wyszedł mega łomot w tradycyjnym Runmageddonowym stylu. Czy to jednak nie było zbyt ekstremalne nawet jak na Finał?

No i jak się odniesiesz do komentarzy, że jak na MP to nie były miarodajne warunki, by wyłonić rzeczywiście najlepszych? Przytoczę jeden z nich, znaleziony w sieci: „OCR to wariactwo, które wszyscy kochamy za nieobliczalność. Szkoda byłoby niszczyć to jakimiś szczególnymi warunkami, natomiast fantazja organizatora winna mieć granice w przypadku mistrzostw.”

Faktycznie, warunki podczas MP były ekstremalne. Trasa prowadziła długimi fragmentami przez wodę, co wyeliminowało sporo zawodników z czołówki. Niezależnie, 9 osób ukończyło wersję Elite, czyli dało się. Do mety pokonując wszystkie przeszkody dotarli ci, którzy mają wyjątkową odporność na warunki atmosferyczne oraz ci, którzy uwzględnili wpływ temperatury i podmokłej trasy na organizm.

Swoją drogą, jestem zaskoczony niefrasobliwością większości zawodników Elite, którzy znając prognozę pogody i udostępnioną tydzień przed zawodami mapę pobiegli wyłącznie w cienkich koszulkach startowych, bez grama neoprenu na sobie. Moim zdaniem była to sroga lekcja profesjonalizmu dla każdego zawodnika Elite.

Dobrze, że my jako organizatorzy mieliśmy temat lepiej przemyślany, bo wszystkie sześć pojazdów przygotowanych do zwożenia ludzi z trasy zapewniło każdemu bezpieczny powrót, a dwie działające ogrzewalnie oraz gorące prysznice i obsługa medyczna pozwoliły uczestnikom dojść do siebie bez większego uszczerbku na zdrowiu.

Podsumowując, nie dziwi mnie frustracja części z tych, którzy nie dotarli do mety, ale jestem przekonany, że ten event obrośnie legendą i jeszcze za parę lat zawodnicy będą się chwalić udziałem w tych MP a dziewiątka, która dotarła na metę, ma na długo zapewniony szacunek u rywali.

W Ełku tej wody było znacznie mniej, więc jednak dbacie o zdrowie zawodników?

Tak... duża część planowanych odcinków wodnych była pokryta 20-centymetrową skorupą lodu, więc nie mogliśmy w pełni wykorzystać potencjału trasy! (śmiech) Ale mimo to raczej nie słyszeliśmy narzekań na niedobór atrakcji...

Jeśli chodzi o same mistrzostwa kraju, to sytuacja w międzyczasie nieco się zmieniła. Zarówno OCR Polska, jak i OCRA Poland ogłosiły, że planują w przyszłym roku rozegrać swoje imprezy mistrzowskie. Czy w związku z tym na przyszłorocznym Finale dalej planujesz przeprowadzić MP Runmageddonu?

Tak, rozegramy trzecią edycję. Nie zamierzamy zrezygnować z imprezy z dwuletnią tradycją tylko dlatego, że dwie inne organizacje planują zorganizować coś podobnego.

Niedawno ogłosiliście wielkie plany na najbliższą przyszłość. Miała być Wielka Brytania i Czechy, jest Sahara. Czyj to był pomysł i jak długo dojrzewał?

Pomysł jest już stary. Od jakichś dwóch lat myśleliśmy o takiej imprezie na Saharze. W zeszłym roku pojechaliśmy zobaczyć, czy rzeczywiście da się to zrobić. No i okazuje się, że jesteśmy w stanie logistycznie to ogarnąć. Podjęliśmy potężne wyzwanie, którego realizacji osobiście nie mogę się doczekać. To fantastyczna sprawa podjąć taką próbę i zrobić coś takiego nie tylko w innym kraju, ale też na innym kontynencie.

Autorów tego pomysłu było kilku. Ale tak naprawdę nie chodzi o to kto wymyślił, tylko żeby to zrealizować. Bo pomysłów można mieć całą masę, teraz też mamy całą listę rzeczy, które mogłyby się wydarzyć, natomiast jest jedna, na którą trzeba się zdecydować i ją wprowadzić w życie.

Czy inspiracją był Marathon des Sables?

Absolutnie tak. Maraton Piasków jest klasyką gatunku, w tej kategorii najbardziej znaną imprezą i oczywiście punktem odniesienia dla nas.

Mówiłeś nie tak dawno, że nigdy więcej ultra. A teraz jednak biegniesz?

Tylko dlatego, że to nie jest realnie bieg ultra. Będzie do pokonania trzydzieści parę kilometrów dziennie...

Znaczy, że robisz dłuższą wersję?

Zobaczymy. Rywalizacja odbędzie się w formułach Sahara 50 i Sahara 100. Przez trzy dni będzie do pokonania trochę ponad 50 albo trochę ponad 100 km. Jeszcze nie wiem, na którą wersję się zdecyduję.

Przejdźmy do pytań ekonomicznych. Jak skalkulowaliście koszty i za co tyle wychodzi?

Faktycznie impreza jest droga. Po podsumowaniu logistyki bardzo się staraliśmy, żeby zrobić to w wersji trochę bardziej dostępnej dla uczestników, jednak ekonomicznie nie było takiej możliwości, żeby to zrobić taniej. Tak czy inaczej do tej pierwszej edycji sporo dołożymy. Tego nie przeskoczymy, natomiast do pierwszych Runmageddonów też dokładaliśmy. To jest po prostu inwestycja w to, żeby za rok-dwa zrobić z tego potężną, globalną imprezę, która już będzie na siebie zarabiać.

Co sądzisz o tych wszystkich komentarzach, że to impreza dla prezesów itp.?

Tak jak mówiłem, cena rzeczywiście wydaje się wysoka. Chociaż co to tak naprawdę znaczy wysoka cena? Mamy imprezę, która odbywa się na innym kontynencie. Zabieramy ludzi z Warszawy, gdzie na lotnisku Chopina będzie stała ścianka, którą będzie trzeba przeskoczyć, żeby odebrać bilet. I już od tego miejsca dbamy o uczestników w pełni, zapewniamy wszystkie przejazdy, przeloty, zakwaterowanie. A do tego pakiet startowy obejmuje zestaw ciuchów, dzięki któremu będziemy wyglądać jak reprezentacja olimpijska już tam jadąc, bo są w nim koszulki z nazwiskiem, kurtki, torby i telefon komórkowy, którymi będziemy mogli się cieszyć i dumnie prezentować przez cały sezon.

A jeśli chodzi jeszcze o porównanie cen, to np. maraton na Kilimandżaro kosztuje 4 000 dolarów bez pakietu logistycznego. Marathon des Sables to 4 000 euro plus przelot do Londynu. Tak więc w tej kategorii to nie jest bardzo droga impreza. Natomiast oczywiście to są trzy nasze średnie krajowe, w związku z tym realnie pojadą na tę imprezę ludzie, których na to stać.

Jaką zakładaliście grupę docelową? Na pierwszy rzut oka wydaje się, że wśród ludzi na tyle dobrze zarabiających nie ma aż tylu Gondków, Lewczuków i Wikierów?

No akurat ci ludzie, którzy pokonują dystanse ultra i którzy startowali w 4 Deserts, jak Andrzej Gondek, Daniel Lewczuk i Marek Wikiera, to są biznesmeni wyższego szczebla, no i mogli podjąć to wyzwanie nie tylko dlatego, że są wybitnie sprawni fizycznie i mają turbo determinację, ale też mają możliwości od strony ekonomicznej. No i podobnie będzie w RMG Sahara. Od strony marketingowej na pewno będzie to fantastyczny wyjazd dla tych, którzy się tam znajdą, bo to będzie w jakiejś mierze elitarna grupa.

Zrobiliście jakieś rozeznanie rynku, czy też tylko poszliście za głosem serca? Spodziewaliście się, że zbierzecie te kilkadziesiąt ludzi?

Zdecydowanie poszliśmy za głosem serca. Od strony ekonomicznej w tym roku ten projekt absolutnie nie ma uzasadnienia, zdecydowanie do niego dołożymy. Nie zmienia to faktu, że chcemy to zrobić raz ze względów promocyjnych, dwa żeby się czegoś nauczyć. Chcemy iść do przodu, rozwijać się, poznawać nowe obszary. A jednocześnie cały czas robimy to samo, czyli dajemy ludziom wyzwania i inspiracje, przestrzeń na to, żeby stawali się lepszą wersją siebie. Teraz tak jak mówiłem w wersji dość kosztownej, ale w tej kategorii to będzie coś nowego.

A ile osób się zebrało, to jest trochę wtórne. Postanowiłem, że zrobimy to nawet jakby miało tam pojechać 10 osób. Wtedy zrobilibyśmy to oczywiście w trochę innym klimacie. Ale pamiętam, że w pierwszym Biegu Rzeźnika była nas właśnie dziesiątka, startowaliśmy mój brat z kolegą, ja z kolegą i szóstka ludzi z Polski. A w ostatniej edycji przed wprowadzeniem losowania zapisy na ponad tysiąc miejsc rozeszły się w kilka minut. Taka jest cena rozwoju, że trzeba najpierw coś zainwestować.

A czy kierujecie tę ofertę też do zagranicznych uczestników?

Teraz w minimalnym stopniu. Językiem urzędowym tej edycji będzie polski. Od przyszłego roku dopiero planujemy wyjść z komunikacją szerzej za granicę, wtedy urzędowym językiem będzie też angielski właśnie po to, żeby można było ściągać uczestników z innych krajów.

Taka wersja beta na razie?

Albo alfa! (śmiech). Zaczynamy z Polakami, ale w przyszłym roku będzie już impreza globalna.

Do jakich imprez pokrewnych, nie powiem podobnych – bo to będzie jedyny w swoim rodzaju bieg – będzie można porównać skalę trudności? Tak sportowo?

Sportowo to będzie wydarzenie łatwiejsze, niż Marathon des Sables. Na MdS, czy Atacamie w ciągu pięciu dni pokonuje się sześć dystansów maratońskich, a tutaj będzie to zdecydowanie mniej – 50 albo 100 km do pokonania w trzy dni, w zależności od wybranej wersji.

Czyli dobry trening przed MdS?

Zdecydowanie tak. Taka prolegomena, czyli wstęp, przymiarka do MdS. Bardziej dostępna zarówno kosztowo, jak i fizycznie.

A jakie musi być przygotowanie uczestnika? Bo skoro nie robicie żadnej selekcji wstępnej, polegacie na rozsądku ludzi, to co trzeba sobą reprezentować, żeby taki bieg ukończyć?

Pamiętamy, że to jest jednak kilkadziesiąt, czy też ponad sto kilometrów do pokonania, ale weźmy pod uwagę, że w trzy dni. Oczywiście trzeba mieć trochę przygotowania wytrzymałościowego. Jednak to nie będzie taki standardowy Runmageddon, bieg z przeszkodami sensu stricte, tylko bieg przełajowy z elementami przeszkodowymi. Trochę przeszkód postawimy, aczkolwiek będziemy wykorzystywać niemal wyłącznie elementy naturalne. Wersja ze stawianiem wielu przeszkód na trasie każdego dnia jest wykonalna, natomiast ekonomicznie absurdalna. Tak więc uczestnik musi mieć wytrzymałość, ale przede wszystkim wolę walki i determinację – mówiąc mniej elegancko, trzeba mieć jaja, oczywiście niezależnie od płci.

Jakiego typu biegi warto byłoby mieć za sobą, żeby to przebiec? Taka wskazówka dla potencjalnych uczestników...

Tutaj tak naprawdę jak ktoś jest przygotowany, żeby przebiec 15-20 km ciągiem, to jest gotowy, żeby wystartować w RMG Sahara 50, czyli w tej krótszej wersji. A jeśli mówimy Sahara 100, to warto być przygotowanym do pokonania maratonu.

No i to chyba nie tylko ulicznego?

Jeżeli ktoś jest w stanie przebiec maraton uliczny, to z Saharą 100 powinien sobie poradzić. Oczywiście, nie będzie to proste, bo przecież nie robimy tego po to, żeby było łatwo. Ludzie mają dostać w kość, bo nie jadą tam na wakacje, tylko właśnie dostać wycisk.

A jednak ludzie wątpią w takie wyjaśnienia, samo słowo Sahara budzi obawy. Zacytuję Ci jeden z internetowych komentarzy: „Prawdziwe tragedie to mogą być na Saharze. Bo może wyjść tak, że tam pojedzie zasobniejszy portfel i fejm, a nie przygotowanie i umiejętności. Bo przygotowania i umiejętności na Saharę to nie wiem ilu ludzi w Polsce ma. Z OCR-owców chyba nikt?”

W internecie łatwo udawać eksperta… Nie mam wątpliwości, że zarówno uczestnicy, jak i my jako organizatorzy będziemy przygotowani.

Samemu jesteś gotowy, żeby to ukończyć?

No ja nie mam wątpliwości, że potrafię się zawziąć. Jest jakieś wyzwanie, to je podejmuję, mierzę się z nim i nie umiem odpuścić. W związku z tym nie mam najmniejszych wątpliwości, że z tym dystansem sobie poradzę. Oczywiście moja forma biegowa na ten moment bardzo odbiega od czasów, kiedy trenowałem wyczynowo. Ale to nie zmienia faktu, że głowa została i chociaż nogi nie zasuwają tak jak kiedyś, to głowa wie, że nie ma takiego dystansu, którego bym nie pokonał.

Może masz jakieś wieści z ostatniej chwili przed wylotem?

Dołączy do nas gość specjalny. Przedstawimy go jeszcze przed startem, a na razie uchylę rąbka tajemnicy, że to były bramkarz reprezentacji Polski w piłce nożnej. (Dziś już wiadomo, że to Jerzy Dudek – red.) I jeszcze jedno – jakby ktoś chciał zwiedzić kolejny kontynent z Runmageddonem, to niech sobie zarezerwuje przełom września i października...

Rozmawiał Kamil Weinberg


Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce