Miasto sztuki, nauki i... biegania! Valencia Ciudad del running Ambasadorki

 

Miasto sztuki, nauki i... biegania! Valencia Ciudad del running Ambasadorki


Opublikowane w czw., 03/12/2015 - 09:13

W czwartek rano wyruszyłam na krótki trening na biegową ścieżkę. Nie mogłam się oprzeć, aby nie postawić tam kilku biegowych kroków. Było ciepło, i w koszulce z krótkim rękawem czułam, że jest mi zbyt gorąco. W końcu w Krakowie ostatnie długie wybieganie robiłam w rękawiczkach i opasce na uszach. Zdziwiłam się jednak widząc, iż większość trenujących ludzi biega w kurtkach! Ludzie, w taki upał?! A wiecie jaki tam jest ruch na biegowej ścieżce?

Nie da się ubiec 200 metrów bez mijanki lub wyprzedzania (lub bycia wyprzedzonym). Ah, no i co każde 100 metrów słupek. Ułatwia bieganie rytmów. Ułatwia wszystko. A w niektórych miejscach postawiono specjalne tablice - mówiące o wynikach np. w testach Coopera czy też opisujące mini-plany treningowe. Czy kiedyś i u nas tak będzie? Chciałabym.

W piątek poszliśmy odebrać pakiety startowe. Trochę się nakręciliśmy kółek, bo olbrzymie expo i zagmatwane ścieżki nie chciały nas doprowadzić do punktu wydawania numerów startowych. W końcu okazało się, że trzeba użyć zewnętrznych schodów. Bardzo fajnie, że aby dowiedzieć się jaki ma się numer, wystarczyło podejść do miłych chłopców, którzy w komputerze nie tylko sprawdzali, ale od razu drukowali karteczkę. Aby już więcej nie zapomnieć. Ciekawe, że przy wydawaniu numeru nie podpisywaliśmy żadnego oświadczenia.

W innym miejscu odbierało się tzw. „goody bag”, a w bagu: Koszulka techniczna brooks (fajna!), wazelinka, sztyft do stóp na odciski, żel chłodzący łagodzący ból, voucher na Paella Party (zamiast pasta party), magazyn Maratonu, Magazyn "distance running", jakieś paluszki, woda, pistacje, ciastka... oj, czego tam nie było!

W sobotę udaliśmy się na Paella Party - aby się nie przemęczać wybraliśmy się autobusem. Zupełnym przypadkiem okazało się, że nasz nocleg był zaraz obok przystanku linii, która jechała dokładnie do biura zawodów. W Walencji można kupić bilet u kierowcy (1,5 euro) lub karty czasowe na przejazdy autobusami i/lub metrem. Paella party jednak trochę nas zawiodło. Dostaliśmy paellę, bułkę, pomarańczę, wodę i jakiegoś radlera. Tylko ilość kurczaka w paelli - ja miałam nóżkę, ale mój towarzysz coś, co wyglądało jak kawałek porcji rosołowej, tej z żebrami ;) Musieliśmy jeszcze czymś dojeść. Ale to nic - następnego dnia przecież miał być jeden z ważniejszych dni tego roku! Zwiedziliśmy jeszcze metę - zrobioną na wodzie, na specjalnym "wybiegu" - wyglądała obłędnie. Chciałam już tam być!

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce