Zgodnie z tradycją słońce świeciło w Uniejowie [ZDJĘCIA]

 

Zgodnie z tradycją słońce świeciło w Uniejowie [ZDJĘCIA]


Opublikowane w pon., 20/10/2014 - 15:12

Atmosferze zawodów co roku sprzyjają kibice. Szczególnie liczny szpaler dopingujących ustawił się na finiszowych kilkuset metrach. Miało to swój urok, jednak działy się tam sceny niczym z górskich etapów Tour de France, kiedy kibice zostawili zawodnikom tylko dość wąski przesmyk na jezdni, a co bardziej niesforni dosłownie wpadali biegaczom pod nogi.

Tym razem odwiedziłem Uniejów jako reporter, lecz obie trasy znam ze startów w dwóch poprzednich latach. Ta aktualna rzeczywiście jest bardziej wymagająca, lecz walory krajobrazowe rekompensują trudy biegu. Pierwsze kilometry wiodą w dół, więc aż się prosi o uzyskanie nadróbki czasowej. Po zbiegu z mostu podążamy aleją wzdłuż nadwarciańskich łąk do Termy Lawendowej, gdzie następuje nawrotka. Wracamy tym razem pod mostem, przebiegając obok głównego kompleksu termalnego. Za nim, tuż przed półmetkiem, znajduje się podbieg, który stawia zawodników do pionu. Już droga do kładki koło zamku wiedzie pod górę, lecz dopiero na drugim brzegu Warty trasa naprawdę staje dęba.

Kto w tym miejscu dobrze rozłoży siły, ma szanse na odrabianie czasu i walkę o dobry wynik na drugiej połówce dystansu. Prowadzi ona długą prostą do nawrotki, by w drodze powrotnej na przedostatnim kilometrze pokonać odcinek po niezbyt równych betonowych płytach, na który narzeka wielu zawodników. Końcówka prowadzi wokół starego centrum. Gdy już słychać odgłosy mety, okazuje się, że trzeba jeszcze obiec spory kawałek uliczkami naokoło, by wpaść na rynek z przeciwnej strony. Wreszcie ostatnia prosta, najpierw pod górę, a w końcu sprint w dół do kreski.

Oprócz dobrych wspomnień z trasy i atmosfery biegu, z obydwu moich uniejowskich startów wyniosłem mocno poprawione osobiste rekordy. Kiedy teraz stałem z aparatem przy trasie, nogi rwały mi się do biegu, ale nie zawsze można mieć wszystko. W następnych latach będę znów tam wracał jako zawodnik - mam nadzieję, że po nowe życiówki.

Kamil Weinberg

 

Polecamy również:


Podziel się:
kochambiegacnafestiwalu
kochambiegacwpolsce